Forum www.polemika.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

RPG
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.polemika.fora.pl Strona Główna -> PBF'y / Smocza Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Seth
Administrator
Administrator



Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 1440
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: most bez klamek w mieście Wenecja
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:19, 21 Maj 2011    Temat postu: RPG

Najzwyklejszy dzień w północnej części Nowego Yorku. Profesor Wilfred właśnie przechadzał się korytarzami Międzynarodowej Szkoły Nauk Humanistycznych, gdy napotkał na swojej drodze dyrektora owego przybytku i szkolnego psychologa.
- Nie będę użerał się ze smarkaczami podczas wakacji! – Krzyczał urażony psycholog.
- Panie Stones, celem naszej akademii jest wychowywanie młodych obywateli i jak co roku musi odbyć się dydaktyczna wycieczka w czasie wakacji… - Mówił dyrektor. – W wyniku losowania przypadła panu ta grupa i nie ma innej możliwości.
Wilfred nie po raz pierwszy słyszy przekomarzania owych dwóch panów, więc próbował udawać, iż nic nie słyszał. Jednak panowie sami wtłoczyli go do tej dyskusji.
- Profesor Wilfred nie dostał przydziału w ogóle! – Wyparował pan Stones. – A ja już obiecałem żonie i dzieciom wakacje!
Nastąpiła cisza, a panowie krzykacze patrzyli wyczekująco na profesora.
- Zgoda, chętnie zaopiekuję się tą wycieczką.
W ten sposób szkolny psycholog pełen satysfakcji wszedł do swojego gabinetu, a dyrektor akademii wręczył profesorowi Wilfredowi formularze zgody na wycieczkę i ogłoszenie, które miał wywiesić na szkolnej tablicy informacyjnej.
Wilfred nie wiedział, co myśleć o tej sytuacji i gdy przypinał ogłoszenie do korkowej tablicy zdobył się na chwilę refleksji.
W prawdzie nie mam doświadczenie w organizowaniu wycieczek, ani w wychowywaniu uczniów, jednakowoż życie jest pełne niespodzianek i te chwile na… Smoczej Wyspie wniosą coś niesamowitego do mojego życia.
Rozmyślał z uśmiechem na twarzy jeszcze chwilę… Nie mógł się bardziej mylić, gdyż po przypięciu arkusza z informacjami o podróży wybiegł na ulice i uderzył w niego samochód marki Ford Mustang GT, masakrując jego ciało.

***

Tydzień później, na niewielkim lotnisku czekała grupka szkolnych studentów na komunikat o odlocie ich samolotu. Siedzieli w ciszy z widocznym niezadowoleniem na twarzach – wiedzieli, że są tu za karę. Po jakimś czasie z puszki położonej pod sufitem wydobył się metaliczny, kobiecy głos.
- Samolot xxy odlatuje zgodnie z harmonogramem za trzydzieści minut.
Grupa ruszyła na odprawę, która odbyła się dość szybko i wkrótce wszyscy znaleźli się w samolocie. Samolot wystartował i tak zaczęła się podróż.

Słuchawki na uszach, a wokół banda dzieciaków, których Seth miał zamiar ignorować podczas tych wakacji. Leciał szybko piosenkami, szukając tej właściwej. Durne MP3. Złościł się na urządzenie podczas lotu. Rozglądnął się po pokładzie samolotu i natrafiwszy na pewną dziewczynę wzrokiem ta uśmiechnęła się do niego. Prychnął krótko i wrócił do swojego MP3.
- Zanosi się na kolejne wakacje typu ‘już nigdy więcej…’. – Powiedział na tyle głośno by słyszeli go na pokładzie samolotu.
Chłopak nie powiedział tego tak głośno celowo, a przez głośną muzykę w słuchawkach. Najwidoczniej zorientował się o swoim ‘występku’, gdyż skulił się w fotelu zanurzając się w słodkiej kompozycji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Nie 2:12, 22 Maj 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arwena
Rozmówca
Rozmówca



Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:38, 14 Maj 2011
PRZENIESIONY
Sob 21:23, 21 Maj 2011    Temat postu:

Więc podróż się zaczęła. Miała ona trwać aż 18 godzin. Wszyscy wydawali się mili, oprócz jednej osoby. Nawet nie wie, że może być fajnie. A już walnął sensowny tekst na temat obozu.- pomyślała Amy.
Oczywiście nigdy ona na takim obozie nie była. Jedno mnie zastanawia, gdzie jest jakiś opiekun. Nieważne... Pewnie jest w kabinie pilota razem z nimi- pomyślała. Nudziła się. Telefon się rozładował, brak internetu = brak Amy. Nie była uzależniona, lecz kochała pisać z przyjaciółmi. Siedziała znudzona próbował przeczytać książkę którą kupiła jej mama z powodu, że za mało czytała. Odwróciła się do chłopaka z tyłu, tego który powiedział coś miłego o obozie. Albo spał, albo miał zamknięte oczy i słuchał mp3.
- Hej, jak się nazywasz? Ja jestem Amy Crants- powiedziała do niego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Arwena dnia Nie 20:18, 15 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Canny
Grafik
Grafik



Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:29, 17 Maj 2011
PRZENIESIONY
Sob 21:24, 21 Maj 2011    Temat postu:

Melissa siedziała w miękkim, skórzanym fotelu i entuzjastycznie stukała palcami w niewielki ekran swojego telefonu. Nie była zachwycona, bo urządzenie jej się notorycznie zawieszało. Przeklęta komórka - pomyślała, złoszcząc się z każdym stuknięciem paznokcia coraz bardziej. W końcu zrezygnowała i schowała go do kieszeni. Zamknęła oczy i położyła głowę na oparcie. Gdzieś z tyłu usłyszała dziewczęcy głos.
- Hej, jak się nazywasz? Ja jestem Amy Crants.
Obróciła głowę i zobaczyła blondynkę, wpatrującą się w jakiegoś chłopaka z słuchawkami na uszach. Melissa odpowiedziała jej bez wahania.
- Na pewno Cię usłyszy w tych słuchawkach. - burknęła sarkastycznie.
Amy obróciła głowę w jej stronę i uśmiechnęła się niepewnie. Mel wywróciła oczami, a następnie zmierzyła wzrokiem pogrążonego w słuchaniu muzyki chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Administrator
Administrator



Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 1440
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: most bez klamek w mieście Wenecja
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:48, 21 Maj 2011    Temat postu:

Nadeszła pora kolacji. W samolocie podano gumowatego kurczaka, przypalone ziemniaki i surówkę z surówki o smaku surówki z czerwonej kapusty. Seth dzióbnął parę razy w okropne jedzenie po czym wrócił do filmu instruktażowego, który był wyświetlany.
- Smocza Wyspa zawdzięcza swoją nazwę dzięki ciepłym źródłom i gejzerom, które od czasu do czasu wypruskują ciepłe strumienie wody. – Mówiła uśmiechnięta blondynka na samolotowym ekranie. – Na wyspie znajduję się uroczy hotel, z miłą obsługą…
Seth miał dosyć poznawania wyspy zanim jeszcze postawił na niej stopę. Ponownie założył na uszy słuchawki i… Nagle wstał bo potwornie coś szarpnęło samolotem. Kilka dziewcząt zaczęło piszczeć, a chłopcu wypadły słuchawki z uszu. Chłopak wyjrzał przez okno. Nic. Tylko ciemna noc. I nagle zobaczył to… Ogromne, czarne skrzydło nietoperza, wręcz monstrualne. Ponownie szarpnęło samolotem, jednak o wiele potężniej.
- Silnik odpadł! – Krzyczał jakiś chłopak przylepiony do szyby samolotu.
Nagle nastąpił pewnego rodzaju grzmot, który lekko zatrząsnął samolotem. Światła i ekran telewizora zgasły… Dzieciaki myślały, że sytuacja uspokoiła się. Widzieli już wyspę i niewielki lotnisko na niej. Wtem do samolotu zaczęło dostawać się powietrze atmosferyczne, które nasilało się z każdą sekunda. Ciśnienie rozerwało kadłub samolotu, odłączając go od dziobu. W ten sposób pasażerowie odłączyli się od pilotów i reszty załogi. Skazani na własny los, czekali co wydarzy się dalej.

***

Seth leżał na brzuchu, czując mało stały materiał pod sobą. Uniósł odrobinę głowę do góry i splunął. Z jego ust wydobył się sypki piasek. Wstał, gdyż żucie piachu nie było jego ulubioną rozrywką. Na końcu plaży, w miejscu gdzie stykała się ona z terenem zielonym, stał niewielki i uroczy hotel. Skrzywił się na myśl, że musiał odbyć tak okropną podróż, by zobaczyć swoje ‘wakacyjne więzienie’. Usiadł na pisaku i złapał się za głowę. Zastanawiał się jak przeżył katastrofę i czy inni też ją przeżyli. Mimo pozorów, nie był obojętny na cudzy los.
- Trzeba wziąć się w garść! – Wstał i ruszył w stronę hotelu.
Kilka metrów od uroczej łąki zauważył swoją czerwoną torbę z bagażami. Eee… Dziwne? Na jego twarzy malował się wyraz totalnego niezrozumienia, ale podniósł torbę i poszedł się zakwaterować do hotelu z nadzieją, iż większość przeżyć to był dziwny sen, a on sam lunatykował i wylądował na plaży. Doszedłszy do głównego wejścia hotelu, przed którym była wycieraczka z napisem ‘Witamy’. Nieśmiało wszedł do środka, a tam zastał pustkę… W przestrzennym holu była pustka. Nie chodzi o umeblowanie, bo hol był miły i przyjemny dla oka, a o brak żywego ducha.
- Recepcja… – Wyszeptał Seth widząc niewielkie stoisko w rogu pomieszczenia.
Udał się w jej stronę i zadzwonił w dzwoneczek na ladzie.
Z kantorka dla personelu wybiegł schludnie ubrany recepcjonista, który prędko i profesjonalnie zakwaterował Setha.
- Wezwać dla pana boya hotelowego? – Zapytał na odchodne recepcjonista.
- Poradzę sobie sam. – Odpowiedział chłopak.
Podążając zgodnie ze wskazówkami miłego faceta, ruszył przez hol do głównego korytarza. W korytarzu był szereg pięknych, dębowych drzwi ponumerowanych szeregowo numerami 01, 02, 03 itd… Na każdym z nich była tabliczka ze złotym napisem ‘W remoncie!’ Na końcu korytarza były schody w górną część przybytku oraz piwnice. Seth jednak podążył zgodnie z instrukcją i udał się na wprost. Otworzył mosiężne, dwudrzwiowe drzwi i wszedł na ogromną salę, na której rozłożone były leżanki, a w każdym rogu sali były kotary, za którymi kryły się mini łazienki.
- Wyśmienicie! – Wydusił z cierpki grymasem twarzy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Pon 19:03, 23 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Canny
Grafik
Grafik



Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:39, 21 Maj 2011
PRZENIESIONY
Nie 2:10, 22 Maj 2011    Temat postu:

*PLUSK*
Woda trysnęła na boki pod wpływem spadającego ciała Melissy. Wpadła do wody z tak ogromnej wysokości i się nie zabiła. Nierealne. – pomyślała. Za chwilę jej głowę przeszył niewiarygodnie silny ból. Podniosła rękę i dotknęła bolącego miejsca. Nie czuła krwi, bo była w wodzie, postanowiła to sprawdzić na lądzie. Zrozpaczona obróciła się. Plaża znajdowała się zaledwie kilkanaście metrów dalej. Musiała do niej dopłynąć, ale czuła się jakoś dziwnie słabo. Dalej, Mel! Dasz radę! – cały czas próbowała się zmotywować. Była świetną pływaczką, ale to nie wystarczało. Przed oczami robiło się ciemno. Przestawała słyszeć szumiące fale. Nogi i ręce odmówiły współpracy. Tonęła.

***

Po jakimś czasie Melissie udało się otworzyć oczy. Leżała na plaży, a fale podmywały jej nogi. Cud, że się nie utopiła. Usiadła na piasku i przeczesała włosy ręką. Poczuła pod nimi coś mokrego. Dokładnie obejrzała dłoń. Pobladła na jej widok.
-Aaaaa! Ja krwawię! –Wydarła się sama do siebie, a jej głos był słaby i zachrypnięty.
Obejrzała się dookoła, nikogo nie było w pobliżu. W końcu wstała. Nogi jej się chwiały, były jak z gumy. W oddali dostrzegła jakiś budynek. Zaczęła iść w jego stronę, co chwilę się potykając.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raines
VIP
VIP



Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:47, 21 Maj 2011
PRZENIESIONY
Nie 2:10, 22 Maj 2011    Temat postu:

Siedząc w cieniu pod drzewem usłyszała lekko słyszalny krzyk. O, dziewczyna się obudziła. Lena nie wiedziała czy ma do niej podejść czy zostawić w spokoju - postanowiła jednak, że zapyta o jej samopoczucie. W razie czego, w kurtce jej kieszeni miała leki przeciwbólowe, ale została jedna tabletka. Będzie musiała się tym zadowolić. Na początku szła wolnym krokiem, również trochę się chwiejąc, ale mimo wszystko dawała radę.
- Hej, ty! - zawołała machając ręką. - Czekaj!
Poczuła lekki ucisk w klatce piersiowej. Próbowała równomiernie oddychać, ale przeszkadzał jej przeszywający ból w prawej ręce. Usiadła na chwilę, ale widząc, że ów dziewczyna przystanęła, zdecydowała się wstać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Canny
Grafik
Grafik



Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:56, 27 Cze 2011    Temat postu:

Melissa cały czas starała się przyspieszyć kroku, ale nie potrafiła. Kluchowate, miękkie, gumowe nogi jej na to nie pozwalały. Była za słaba. Ledwo co była w stanie nimi powolnie przebierać. Myślała, że nie dojdzie do hotelu.
-Hej, ty! Czekaj! – usłyszała za sobą.
Obejrzała się przez ramię. Kilka metrów dalej stała tam jakaś dziewczyna. Czyżby ona też była po wypadku samolotu? – pomyślała. W końcu jednak przyjrzała jej się pełnymi bólu oczami i stwierdziła, że jej nie oleje. Wydawała się sympatyczna.
-No? – zapytała. – Ty też jesteś z tej katastrofy samolotu? – dodała cichym głosem.
Obróciła się do niej i zrobiła krok do przodu. Dziewczyna zaczęła iść w jej kierunku. Kiedy w końcu stały twarzą w twarz Mel wyciągnęła do niej rękę.
-Jestem Melissa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim97
Administrator
Administrator



Dołączył: 27 Kwi 2011
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:56, 06 Lip 2011    Temat postu:

George, wraz z resztą grupy był już w samolocie. Źle znosił latanie, więc od razu poszedł spać. Obudził się dopiero, gdy samolot mocno się zatrząsł. Co jest, wpadliśmy w turbulencje? - pomyślał. Wyjrzał za okno i zobaczył jak skrzydło samolotu odpada. W następnej chwili, w połowie samolotu wytworzyła się ogromna dziura która wszystkich z niego wyssała.

***

George obudził się leżąc na plecach. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że leży w miękkich krzakach. Wyszedł z nich i zobaczył staruszka, który klęczał przed jakimś kwiatkiem. George podszedł do niego i zapytał:
- Przepraszam, gdzie ja jestem?
- Jak to gdzie? Jesteś na Smoczej Wyspie. - odpowiedział dziadek.
- Tyle to się domyślam, ale gdzie dokładniej?
- W hotelowym ogrodzie. Miałeś mnóstwo szczęścia że wylądowałeś na tej paproci.
Chłopak podziękował za informację i ruszył w kierunku hotelu. Co ciekawe, w hotelu nie było żywego ducha. Podszedł do recepcji i zadzwonił dzwonkiem. Zza lady wysunął się wysoki i chudy recepcjonista, który pokierował George'a do głównego hallu. Wszedł przez wysokie mosiężne drzwi i zobaczył chłopaka mniej więcej w jego wieku, który spał na leżance. George postanowił pójść w jego ślady i poszedł spać.

***

Po jakimś czasie pojawiła się reszta grupy. Wszyscy zmęczeni wydarzeniami, które przeżyliście poszliście spać. Każdego z was słusznie zastanawiało czemu w hotelu nie ma ludzi. Odpowiedź miała niedługo nadejść. Wszyscy ze zdumieniem spostrzegliście, że obudziliście się w lochu. W kącie lochu zobaczyliście pewną dziewczynę, która przedstawiła się jako Lizbeth Bourne. Powiedziała, że jest z poprzedniej wycieczki na Smoczą Wyspę. Powiedziała też, że wszyscy pracownicy hotelu to... KANIBALE. Po tej jakże ważnej rozmowie podszedł do waszego więzienia recepcjonista i wyciągnął za włosy Lenę Bailey. Usłyszeliście potworny krzyk. Wszyscy wiecie co się stało, czyż nie? Ku waszemu szczęściu zauważyliście, że recepcjonista nie zamknął za sobą drzwi. Od razu zobaczyliście w tym szansę na ucieczkę. Poczekaliście do wieczora, i otworzyliście drzwi które zaskrzypiały. Zmroziło wam krew w żyłach. Na szczęście żaden z kanibali się nie obudził. Skradaliście się do wyjścia, aż jedna osoba poślizgnęła się na mózgu. Szybko inna osoba złapała ją za rękę, i za usta żeby nie krzyknęła. Udało wam się uciec. Jak byliście już daleko od hotelu, gdy rozległ się krzyk:
- Jedzenie nam uciekło!!!!
Zaczęliście uciekać szybciej. Po lewej zobaczyliście jaskinię. Wbiegliście w nią. Na szczęście jaskinia była kiedyś zamieszkana i zobaczyliście okrągły głaz który idealnie zasłonił by wejście do jaskini. Kamień był ciężki, lecz wspólnymi siłami daliście radę zasunąć wejście. Ku waszemu zdziwieniu w jaskini było jasno dzięki dużym, świecącym, niebieskim, psychoaktywnym grzybom. Macie teraz czas na rozmowę, zapoznanie się itp. Na eksplorację jaskini i wyspy będziecie mieli czas kiedy indziej.

***

Mała notka ode mnie:
W tym RPG bardzo będzie się liczyć praca drużynowa, co zostało już udowodnione.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Śro 19:23, 06 Lip 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Administrator
Administrator



Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 1440
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: most bez klamek w mieście Wenecja
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:56, 06 Lip 2011    Temat postu:

Gdy znaleźli schronienie w jaskini, Seth znalazł sobie ciemny kąt i tam właśnie samotnie przebywał. Słuchał jak wszyscy panikują, poznają się i robili różne inne rzeczy… Sam też był skonfundowany całą sytuacją i chciał jak najszybciej wrócić do domu. Tylko jak? Pomyślał. Pogrzebał chwilę w kieszeniach spodni, by zobaczyć co ma ze sobą. MP3, zapałki i dropsy… Na wiele się to nie zda. Schował przybory do kieszeni i z ciemnego kąta odezwał się.
- Zobaczcie, co macie przy sobie. – W jaskini nastąpiła cisza, bo nikt się nie spodziewał, iż chłopak się odezwie. Jednak po chwili cisza zamieniła się w szmer sprawdzania kieszeni i torebek.
Po sprawdzeniu zawartości praktycznych, i mniej praktycznych rzeczy, nastąpiła wyczekująca cisza. Nie… Nie dam im tej satysfakcji. Ganił się Seth w myślach. Nie będę dowodził bandą kretynów ze szkoły. Seth wstał prędko i zbierał kije, i inne patyki by zrobić ognisko. Po chwili rozbłysnął ogień, co jako-tako polepszyło nastój obozowiczów uciekinierów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Braque
VIP
VIP



Dołączył: 18 Cze 2011
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:04, 08 Lip 2011    Temat postu:

Nie, Lizbeth zdecydowanie nie miała zamiaru się z nikim zapoznawać, a przynajmniej wychodzić do kogoś z propozycją zrobienia tego. Powinno im wystarczyć, że wcześniej przedstawiła się z własnej, nieprzymuszonej woli.
Przechadzała się po jaskini w tę i z powrotem, chcąc się trochę rozruszać. Gdy była w lochu miała niewiele ku temu okazji, gdyż na początku było w nim strasznie dużo ludzi, a później zrobił się, kolokwialnie mówiąc, tak ogromny syf, że odechciewało się jej ruszać ze swojego wygodnego i czystego kąta.
Spojrzała na chłopaka siedzącego w jednym z najbardziej zaciemnionych kątów jaskini. Obserwowała go uważnie, gdy przeszukiwał kieszenie i trochę zdziwiła się, kiedy się odezwał. Prawdę mówiąc, nie wyglądał na zbyt rozgadanego.
- Zobaczcie, co macie przy sobie. - przewróciła oczami. Pewnie sądzi, że wszyscy będą się go słuchać, prychnęła gniewnie w myślach.
- Jak sądzisz, czy po tylu miesiącach, jakie spędziłam w tym lochu, te skubańce nie wpadły na pomysł, żeby mnie przeszukać i zabrać mi wszystko, co mam? - burknęła, krzyżując ręce na piersi. Tak naprawdę nie wiedziała, ile czasu była uwięziona na Smoczej Wyspie, pamiętała jednak, że chciała umrzeć z głodu czy odwodnienia, byleby ci kanibale nie zdążyli się do niej dobrać. Nawet teraz, po ucieczce, te myśli jej nie opuściły. W końcu i tak ich złapią, przecież zarówno ona, jak i jej towarzysze, nie mogli siedzieć w tej jaskini Bóg wie ile czasu.
Nawet nie oczekując na odpowiedź chłopaka, przestała zwracać na niego uwagę. Usiadła przy rozpalonym przez bruneta ognisku, będąc mu trochę wdzięczna, że to zrobił. Wyciągając się w stronę nikłych płomieni, pragnęła choć trochę ogrzać zimne dłonie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Braque dnia Pią 5:09, 08 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Canny
Grafik
Grafik



Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:43, 12 Lip 2011    Temat postu:

Usłyszawszy polecenie wydane przed siedzącego pod ścianą bruneta, całkiem głośno prychnęła, po czym złapała się za głowę, którą w tej samej chwili przeszył straszliwy ból. Melissa była wyczerpana, zmęczona po morderczym biegu do jaskini. Ledwo była w stanie chodzić, a co dopiero biegać. Uczepiła się mocniej głowy obiema rękami. Przymknęła oczy mając skrytą nadzieję, że ból przejdzie i nie powróci. W końcu odjęła je i skrzyżowała przed sobą. Dostrzegłszy na długich palcach czerwone plamy, podeszła do ogniska, które chwilę wcześniej zostało rozpalone. Po drodze nabrała garść piasku i zaczęła nim pocierać. Miała szczerą nadzieję, że uda jej się wyczyścić przyschniętą krew.
- Jak sądzisz, czy po tylu miesiącach, jakie spędziłam w tym lochu, te skubańce nie wpadły na pomysł, żeby mnie przeszukać i zabrać mi wszystko, co mam? - usłyszała za sobą.
Obróciła głowę i ujrzała dziewczynę zbliżającą się w jej kierunku. Po chwili uświadomiła sobie, że jest to Lizabeth, która przedstawiła się grupie, kiedy znaleziono ją w lochu. Została z poprzedniej wycieczki. Teraz delikatne płomyczki tańczyły na jej twarzy.
Mel dręczyło mnóstwo pytań, które miała ochotę zadać dziewczynie. Nie była nawet pewna, czy będzie w stanie coś wykrztusić. W końcu się jednak przemogła.
- Jak Ci się udało przeżyć? - spojrzała na nią wyczekująco, po czym podparła dłonią przybrudzony policzek.
Za wszelką cenę starała się nie myśleć o dręczącym ją bólu i brudzącej włosy krwi, która za wszelką cenę nie chciała skrzepnąć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim97
Administrator
Administrator



Dołączył: 27 Kwi 2011
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:08, 13 Lip 2011    Temat postu:

George wraz z innymi siedział w jaskini. Był roztrzęsiony po tym co zobaczył i usłyszał. Po chwili chłopak którego widział wcześniej w hotelu powiedział:
- Zobaczcie, co macie przy sobie.
Olgierd przejrzał swoje kieszenie. W kieszeniach miał tylko paczkę gum do żucia. George siedział cicho, a po chwili ten sam chłopak który się odezwał rozpalił ognisko. Hunterowi to nie poprawiło humoru. Co tu tak jasno – pomyślał i jako jedyny zwrócił uwagę na niebieskie grzyby. Ze szkoły pamiętał, że niebieskie świecące grzyby są psychoaktywne. Żeby polepszyć nastroje innym obozowiczom wziął kilka kawałków grzyba i wrzucił go do ogniska. Z ogniska zaczął wydobywać się psychoaktywny gaz, który ogarnął wszystkich.

***

George wraz z innymi siedzieli na chmurze. Przed nimi pojawiło się sześć smoków. Każdy w innym kolorze. Po chwili wszystkie przemówiły:
- Witajcie. Czekaliśmy na was. Wy zostaliście Wybrańcami Losu. Każdy z was dostanie unikalną moc która pomoże wam w zadaniu. Waszym zadaniem jest najpierw odnalezienie wybranych. Pierwszą z nich jest Emma Bray. Znajdziecie ją w wiosce na wschodzie wyspy. Wtedy wszyscy będziecie musieli udać się do miejsca mocy znajdującego się w świątyni, która jest w centrum wyspy. Lecz strzeżcie się. Świątynia jest pełna pułapek. Jak zdobędziecie moce damy wam następne zadanie. Ale żeby się z nami skontaktować musicie wziąć ze sobą trochę tych antycznych grzybów. Oczywiście nie pozwolimy wam odejść z pustymi rękami. Każdy z was dostanie broń, kiedy się obudzicie, która będzie wam wiernie służyć.*

***

W następnej chwili obraz się rozmył. Gdy wszyscy wstali, ku swojemu zdziwieniu dostrzegli, że leży przy nich broń. George się odezwał:
- Skoro mamy broń, to musiała być prawda. Nie zostaje nam nic innego jak iść.
Po tych słowach założył łuk na plecy, miecz przypiął do pasa i wziął kilka kawałków grzybów jak wszyscy. I wszyscy wyruszyli z misją odnalezienia Emmy.


* tekst podkreślony zawiera ważne informacje o dalszej fabule.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Czw 16:19, 22 Wrz 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Braque
VIP
VIP



Dołączył: 18 Cze 2011
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:40, 15 Lip 2011    Temat postu:

- Jak Ci się udało przeżyć? - usłyszała przyjemny dla ucha damski głos. Odwróciła się w stronę z której dochodził i ujrzała całkiem ładną brunetkę. Nie, żeby 'kochała inaczej', po prostu zawsze zwracała uwagę na takie rzeczy.
- Prawdę mówiąc, to nie mam pojęcia. - mruknęła, chuchając na zmarznięte dłonie. - Myślałam, że umrę jako jedna z pierwszych. No wiesz, zbyt miła dla nich nie byłam. Później stwierdziłam, że pewnie najlepsze chcą zostawić na koniec. - wzruszyła ramionami. Ujrzawszy krew na włosach dziewczyny uśmiechnęła się lekko. Lubiła zapach i widok krwi, ani trochę jej ta ciemnoczerwona maź nie brzydziła. - Ten strach... Gdy przychodzili... Z większością tych zjedzonych ludzi zdążyłam się zaprzyjaźnić, wiesz? - spuściła głowę i otarła policzki. Uwielbiała kłamać i zazwyczaj świetnie jej to wychodziło. Akurat teraz pasowało jej udawać "tę biedną i skrzywdzoną", dlatego zaczęła się użalać nad sobą. - Słyszałam ich krzyki... Te potwory zjadały ich bardzo powoli, byleby tylko moi znajomi jak najbardziej cierpieli. - wydusiła.
Odsunęła się od ogniska i przysunęła się do ściany jaskini. Podciągnęła nogi pod brodę i schowała w kolanach twarz. Gdy tylko jej rude włosy przykryły jej policzki, na jej ustach zagościł zimny uśmiech.
* * *
Przebudziła się dopiero, gdy poczuła dziwny zapach. Zmarszczyła zabawnie nos, jednocześnie podnosząc się z brudnej ziemi. Już w następnej chwili znaleźli się na jakiejś dziwnej chmurze, co zbiło Lizbeth z tropu. Prychnęła, widząc smoki. Musiałam się czegoś nawdychać, pokręciła głową. Roześmiała się cicho, gdy te kolorowe stworzenia do nich przemówiły, jednakże po chwili ucichła, słuchając ich z zaciekawieniem.
* * *
- Skoro mamy broń, to musiała być prawda. Nie zostaje nam nic innego jak iść. - usłyszała głos chłopaka, który jak dotąd nie odezwał się ani słowem.
- Chyba żartujesz! - warknęła, mierząc go gniewnym spojrzeniem. - To były tylko halucynacje! Jakieś smoki, chmury... Co to w ogóle... - przerwała, widząc wśród broni dwa, jak się jej wydawało, idealne sierpy. Doskoczyła do nich, przygarnęła do siebie i z uwagą zaczęła je oglądać. Po chwili, jakby wstąpiła w nią jakaś inna osoba, spytała radośnie: - No to co? Idziemy?
* * *
Rozejrzała się po jaskini, uważnie patrząc na psychoaktywne grzybki.
- Trzeba je w coś zapakować. - mruknęła niewyraźnie. Spojrzała na swoje materiałowe spodnie, i tak już ledwo co zakrywające i pokręciła głową. Złapała dół obszernej koszulki i oderwała od niej spory kawałek materiału. Nie przejmowała się, że widać będzie jej brzuch, bo jakoś specjalnie jej to nie krępowało. Wzięła kilka garści grzybków, zapakowała je w poszarpany materiał, zwinęła i położyła na niewielkiej skalnej półce. Była pewna, że któreś z jej towarzyszy weźmie ze sobą ten 'pakunek'.
Gdy wspólnymi siłami odsunęli głaz zagradzający wejście do jaskini*, Liz nabrała mnóstwo świeżego powietrza do płuc. Uśmiechnęła się wesoło, wchodząc między drzewa. Wciąż oglądając swoje sierpy, ruszyła żwawo przed siebie, nawet nie zwracając uwagi na swoich towarzyszy.
Zwinnie omijała gęsto rozłożone drzewa, czasem się lekko o nie ocierając. Gdy zahaczyła ręką o wystającą z drzewa króciutką gałąź, z ramienia, aż do dłoni zaczęła skapywać jej krew. Nabrała jej na palec kroplę czy dwie i je z niego zlizała, rozkoszując się jej smakiem. Całe jej ramię było ubabrane tą krwią, wydawać by się mogło, że wcale jej to nie przeszkadza.
Obejrzała się na swoich towarzyszy, i widząc, że są tuż za nią, przyspieszyła tempo. Wkrótce jednak zaczęła szybciej oddychać, zmęczona tą wyprawą. Nawet nie była pewna, ile ona trwa. Nie można dziwić się słabej kondycji Lizbeth, gdyż w lochu nie miała zbyt wielu okazji, by się przejść.
Zaczynała utykać to na jedną, to na drugą nogę. Jęczała cicho przy każdym kroku, bo pewnie wcześniej musiała na coś nadziać jedną ze stóp. Czuła się coraz słabiej, czego nie polepszał fakt, że było dość ciepło. Nie zwracając uwagi na zawroty głowy, dalej zawzięcie szła przed siebie, nieświadomie coraz bardziej zwalniając.
Kiedy zatoczyła się, prawie upadając, postanowiła oparzeć się plecami o pierwsze, lepsze drzewo, zsuwając się na ziemię. Ukryła twarz w dłoniach i gdy zgięła rękę, zakrzepła krew zaczęła lekko pękać.
- Nie mam siły dalej iść. - jęknęła, czując, jak bolą ją nogi. Podniosła się chwiejnie, osłabiona znikomą utratą krwi i bólem. - Bray! Bray, do cholery! - zaczęła nawoływać dziewczynę, której mieli szukać. Po chwili ponownie opadła na ziemię. - Gdzie my w ogóle mamy iść? Dlaczego to robimy? - podniosła wzrok na swoich towarzyszy. Czuła się trochę upokorzona, bo widzieli ją w sytuacji, w której była totalnie wyczerpana i słaba. Po chwili jednak spuściła wzrok na ziemię, na której jednym ze swoich sierpów kreśliła różne wymyślone znaczki.

*Mam nadzieję, że mi wybaczycie to wykorzystanie Was 8D.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Braque dnia Pią 15:02, 15 Lip 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Dyskutant
Dyskutant



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 515
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:19, 15 Lip 2011    Temat postu:

Emma już prawie miała tego ptaka, gdy po dżungli poniósł się krzyk. Spłoszone zwierze poderwało się do lotu. Rzuciła w ślad za nim swój nóż, ale trafił on w drzewo sekundę za późno.
-Merde – zaklęła. Wyciągnęła nóż z drzewa. Co to był za hałas? Rozległ się ponownie i zamarła. To na pewno nie było jakieś zwierze, to nie był w ogóle normalny odgłos natury. Szukają mnie… Przemknęło jej przez myśl, odwróciła się i zaczęła biec. Ostrożnie, patrząc pod nogi i do góry. Nie bała się, że narobi hałsu, nauczyła się poruszać, praktycznie nie wydając dźwięków. Bała się czegoś innego. Z dżunglą nie da się zaprzyjaźnić, trzeba się jej bać i ją szanować. Wiedziała to i uważała, węże wiszące na drzewach, leżące na ścieżkach, skorpiony i jadowite salamandry. Wszystko to gdzieś tutaj było, ale nieostrożny krok mógł się skończyć śmiercią.
Mogła iść to sprawdzić co to, ale wolała nie ryzykować.
Dotarła do ‘swojej’ osady i wdrapała się na swoje drzewo obserwacyjne. Sprawdziła, czy nie przypałętały się tam żadne tarantule i inne takie. Nikt nie mógł jej zauważyć z dołu, ale ona widziała i to wystarczało. Ułożyła się jak najwygodniej i czekała, co będzie dalej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Pią 12:20, 15 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Canny
Grafik
Grafik



Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:14, 19 Lip 2011    Temat postu:

Melissa wbijała wzrok w ogień po opowieści swojej nowej koleżanki. Sądziła, że gdyby była na jej miejscu, już dawno wykończyłaby się psychicznie, albo po prostu została zjedzona przez kanibali.
Zatarła ręce i dalej oglądała tańczące płomienie.
- Niesamowite - powiedziała prawie bezgłośnie.
W końcu położyła się na wilgotnej ziemii.
Oczy od razu jej się zamknęły, a ona zapadła w twardy sen. Nic nie było w stanie jej przebudzić.
***
Ktoś nazdepnął jej na rękę.
- Auuu! - zawyła.
Chwyciła się za obolałe palce i z wyrzutem spojrzała na stojącego obok chłopaka, który nawet jej nie zauważył.
Podniosła się na nogi. O dziwo, czuła się zdecydowanie lepiej, niż wcześniej. Głowa jej dokuczała, przynajmniej nie tak mocno. Jej uwagę przykuł leżący u jej stóp łuk i kołczan. Zmarszczyła brwi, po czym podniosła znalezione przedmioty. Obmacała je dokładnie, pierwszy raz miała coś takiego w rękach.
Kołczan z ładnym, skórzanym paskiem przewiesiła przez ramię, przeliczywszy wcześniej powkładane do niego strzały. Dokładnie 24. Następnie chwyciła za łuk z założoną już cięciwą i także zawiesiła go na plecach.
- Skoro mamy broń, to musiała być prawda. Nie zostaje nam nic innego jak iść. - zobaczyła chłopaka, który jak widać przejął dowodzenie.
Wtedy zorientowała sie, że inni także dostali narzędzia zbrodni. Ciekawe od kogo - pomyślała. Wydęła usta i wydarła do przodu. Stanęła koło Lizabeth.
- Trzeba je w coś zapakować. - powiedziała dziewczyna patrząc na świecące grzybki.
Zaraz, zaraz, świecące? Ja chyba wariuję, ogranicz telewizję przed snem, Mel - skarciła się w myślach.
W końcu wyszli z jaskini. Jej oczom ukazały się wysokie, bujne drzewa, lasu tropikalnego, przez który mieli się za zadanie przedrzeć.
Szli zwartą grupą. Melissa nie bardzo miała ochotę się od nich oddalać. Jednak kilka metrów przed nimi ujrzała na drzewie jakiegoś okazałęgo ptaka. Przykro mi - pomyślała i w tym samym momencie zaburczało jej w brzuchu. Uśmiechnęła się do siebie i nałożyła strzałę na cięciwę, wyjętego wcześniej łuku. Miłego spoczynku - uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wystrzeliła.
Cięciwa mocno uderzyła ją w przedramię. Mel zaklnęła głośno, przykuwając tym samym uwagę innych. Potarła drugą ręką zbolałe miejsce i podniosła wzrok. Na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech, który chwilę później zmienił się w wyraz obrzydzenia.
- Masakra. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Podeszła do ptaka, wokół którego można było zobaczyć masę jeszcze ciepłej, spływającej po nierównym terenie, krwi. Wyjęła strzałę z jego piersi.
Patrząc na zwierzę odechciało jej się jeść, miała ochotę go tutaj zostawić, jednakże w końcu chwyciła go za skrzydło i schowała do niedużej reklamówki, którą nadal miała w kieszeni, na wypadek, gdyby w samolocie zrobiło jej się niedobrze. Melissa od dziecka cierpiała na chorobę lotniczą.
Grupa szła jeszcze kawałek, aż w końcu jakaś osoba poddała się i upadła. Przecisnęła się przez tłum, aby zobaczyć, kto to taki.
- Nie mam siły dalej iść. - usłyszała głos Lizabeth. - Bray! Bray, do cholery! Gdzie my w ogóle mamy iść? Dlaczego to robimy?
- Nie poddawaj się, dasz radę jeszcze iść. - Melissa wodziła po niej wzrokiem, aż w końcu spoczęła na krwi cieknącej po ręce. Przeszedł ją dreszcz i przypomniała sobie o czymś. Przejechała opuszkami palców po głowie. Krew przestała cieknąć. Rana skrzepła. Wreszcie - pomyślała i przykucnęła koło dziewczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.polemika.fora.pl Strona Główna -> PBF'y / Smocza Wyspa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin