Forum www.polemika.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Najlepsze posty w "Smoczej Wyspie"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.polemika.fora.pl Strona Główna -> PBF'y / Smocza Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anonim97
Administrator
Administrator



Dołączył: 27 Kwi 2011
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:13, 23 Paź 2011    Temat postu: Najlepsze posty w "Smoczej Wyspie"

Założyłem ten temat, z myślą o najlepszych, najśmieszniejszych i/lub najlepiej napisanych postach. Będę tutaj wklejał najlepsze posty.

PS. Bardzo proszę naszych Ukochanych Administratorów o nie kasowanie i nie przenoszenie tego tematu.

***

Post został napisany przez Ebi:

Było ich zbyt wiele. Nie da sobie rady, wiedziała o tym. Jednak chciała zaryzykować.
Kiedy zeszła z drzewa razem z Carol, chowiąc się przed kanibalami, odbiegła od przyjaciółki. Poznała ją tu na wyspie jako pierwszą osobę. Bliss lubiła Carol, może dlatego, że miały podobne charaktery.
Chciała być teraz sama, ale za daleko nie odchodziła, bo mogłaby się zgubić, tej wyspy w ogóle jeszcze nie znała.
Usłyszała krzyk i zobaczyła z lewej strony kolejną grupę kanibali. Skryła się za krzak i modliła się w duchu, żeby jej nie zauważyli.
Ujrzała Carol, wojowniczo nastawioną na zbliżające się niebezpieczeństwo. W ręku trzymała nóż. Bliss nie miała pojęcia, skąd go wzięła. Ona jeszcze nie miała broni, ale musiała ją mieć, jeśli brać pod uwagę mieszkanie na tejże oto wyspie.
Na wszystkich twarzach malował się strach, widziała to doskonale.
Nagle zamarła. Nie mogła się ruszyć z miejsca. Przypomniało jej się dopiero teraz! Koty! Miała ich dwa, trzy zostawiła w domu, bo powiedziała mamie, że tyle ich nie będzie brać. Wzięła więc dwa, dwie smyczy schowała do plecaka i wzięła w rękę jeden transporter dla kotów. Po katastrofie lotniczej nie widziała już ich.
Gdzie one są? - pomyślała, czując łzy napływające do jej oczu.
Przed Bliss rozpętała się bitwa. Walczył każdy. Tylko ona stchórzyła. Trudno, na razie nie mam broni, to i tak nie mogłabym walczyć. Ale kiedyś muszę zacząć.
Odeszła jeszcze parę metrów, kiedy nagle usłyszała miauk. Odwróciła głowę i zobaczyła kota, stojącego w samym środku bitwy. To on. Ebi. Jej kot!
Walka przerwała się. Wszyscy stali i gapili się na kota. Skąd on się tu wziął? Kiedy Bliss wyszła już z krzaków i szła w kierunku Ebiego, wszystkie oczy zwróciły się ku niej. A ona zrobiła się czerwona jak burak.
- Ja chciałam tylko po kota...

***

Dlaczego ten post tutaj dałem? Zdecydowanie to najśmieszniejszy post jaki czytałem. Oryginalny post został skasowany, bo nie współgrał z innymi, ale ten post jest wart uwiecznienia.

***

Post napisany przez Braque:

Lizbeth nie musiała tracić czasu na wyciąganie broni, gdyż wyjęła ją już wcześniej, przy rozmowie z 'tą całą Bray'. Nie miała jednak zamiaru walczyć, dopóki ktoś jej nie zaatakuje. Co tu dużo mówić - miała odrobinę rozumu w głowie i nie ustawiała się w kolejce do kanibali. Uskoczyła więc w bok i schowała się za jedną z ruin. Oparła się plecami o niewielką ścianę i zsunęła się w dół, by tak trwać w pozycji klęczącej. Kurczowo ściskała rękojeści sierpów, by w razie zagrożenia móc nimi zaatakować, lub by po prostu któryś z ludożerców nie próbował jej ich pozbawić.
Czujnie się wsłuchiwała w odgłosy walczących. Na początku była to tylko chaotyczna mieszanina wrzasków, odgłosów stykających się broni, trzaskających gałęzi i szumu drzew, z której nic nie dało się wyodrębnić. Jednak po dłuższej chwili Lizbeth już wyraźnie rozróżniała odgłosy kroków kanibali, ich sapnięcia, czy krzyki. Były bardziej nieludzkie od dźwięków wydawanych przez jej towarzyszy.
Powoli, nie chcąc ryzykować życia, wychyliła się zza ruiny. Niedaleko niej przebiegała niewielka, zaledwie czteroosobowa grupka 'potworów'. Dziewczyna pospiesznie z powrotem się schowała, czując, jak jej serce zaczyna coraz szybciej bić. Mimo ogólnego hałasu, miała wrażenie, że przyspieszony oddech ją zdradzi. Drgnęła, gdy niecały metr od niej przebiegła jakaś osoba. Mimo, że zazwyczaj była odważna, żądna krwi i nieco psychiczna, w takim momencie jak ten, obawiała się o swoje życie, którego nigdy przedtem nie szanowała. No cóż, większość ludzi, nawet ci najodważniejsi, w tej chwili by się bało. Ledwo zdusiła krzyk, gdy przebiegły obok niej jeszcze dwie osoby. Skuliła się w miejscu i pewnie dlatego jej nie zauważyli. Odetchnęła głośno. Pewnie zbyt głośno, bo zaledwie dwie czy trzy sekundy po tym, dokładnie naprzeciwko siebie ujrzała wpatrujące się w nią czarne oczy. Zaraz potem zobaczyła poruszające się lekko usta, które powoli się rozwierały i wydobył się z nich dziki syk, który powoli przeradzał się w ryk.
Lizbeth kompletnie nie wiedziała, co robi. Wyciągnęła sierpy lekko przed siebie i rzuciła się naprzód, dokładnie na tego kanibala. Przekoziołkowali do tyłu (jego tyłu, tak) i poczuła, jak uderzają w kolejną ruinę. Ona głową, on plecami. Gwałtownie wyrwała się z zakleszczających się objęć mężczyzny i zamachnęła się szybko jednym z sierpów. Trafiła w brzuch. Niemalże słyszała, jak ostrze rozrywa jego skórę i była pewna, że poczuła zapach krwi. Wróg jednak praktycznie na tym nie ucierpiał – albo był przyzwyczajony do bólu, albo nie drasnęła go tak głęboko, jak jej się wydawało. Rzucił się na nią, jednak zdążyła uskoczyć w bok. Podrzuciła sierpy i ponownie je złapała. Nie, nie chciała się popisywać, ani nic w tym stylu, po prostu musiała wygodniej złapać swoją broń, a na niezdarne poprawianie jej nie było czasu. Trzymała ją do góry nogami, końcówkami ostrz kierując w kanibala. Rzuciła się na niego i zanim zdążył uskoczyć, wbiła mu je w brzuch. Lekko przechyliła, pchnęła i… tak! Wepchnęła je po samą rękojeść, tak, że malutkie końcówki jej ukochanych broni wystawały trochę wyżej. Usłyszała jęk i poczuła, jak jej ofiara (tak nazywała teraz ludożercę) prychnął jej krwią w twarz. Roześmiała się głośno i chrapliwie, wręcz szaleńczo. Wszystko w niej buzowało, można by wręcz stwierdzić, że ta cała sytuacja ją… podniecała? Tak, to dobre słowo. Szarpnęła się i niezdarnym kopniakiem posłała mężczyznę do tyłu, wyrywając mu spory płat skóry z brzucha. Skóry, mięsa… żołądek! Kopnęła go, słysząc, jak chlupocze i widząc, jak zostawia po sobie ślad krwi, taką niewielką ścieżkę. Nie mogła już się powstrzymać i zaczęła się naprawdę, naprawdę głośno śmiać. Pewnie właśnie dlatego nie usłyszała dwóch zbliżających się napastników. Nie poczuła ataku, po prostu usłyszała niby-huk, gdy oberwała czymś mocnym i zapewne żelaznym, w plecy. Opadła na ziemię, dokładnie na ciało umierającego mężczyzny. Wrzasnęła z wściekłością. Spróbowała szybko się podnieść, obkręcić na plecy, jednak ból zagłuszył wszystko, miała wrażenie, że to on teraz jest panem jej ciała. Udało jej się tylko przekręcić na bok, jednak zaraz tego pożałowała – otrzymała solidne kopniaki w brzuch. Poczuła metaliczny posmak krwi i zaczęła klnąć w myślach, zastanawiając się, czemu od razu jej nie zabiją. Może nie mają odpowiedniej broni? Nie, mogliby mi przyłożyć tym metalowym gównem w łeb, to by załatwiło sprawę…
Poczuła jak ktoś chwyta ją za włosy i mocno za nie szarpie, tym samym chcąc podnieść ją do góry. Zamachnęła się dziko rękami, z irytacją stwierdzając, że sierpy musiały jej wypaść. Unieśli ją. Stała chwiejnie na chudych, odsłoniętych nogach i… płakała. Nie płakała dlatego, że się bała śmierci, tylko dlatego, że chciała, by ta śmierć w końcu przyszła. Kanibale jednak nie zachowywali się tak, jakby chcieli się jej pozbyć. W każdym razie nie teraz.
Umilkli. Myślała, że ją zostawili w spokoju. Ale nie, przecież nie stałaby o własnych siłach, uderzenie i kopniaki były zbyt mocne. Już miała unieść do góry bezwiednie opuszczoną głowę, gdy zaczęła mieć wrażenie, że skóra na zewnętrznej stronie jej prawego uda się pali. Nie, nie pali. Została zalana jej własną gorącą krwią. Wbili jej nóż w nogę, pociągając do dołu i tym samym rozrywając skórę i sprawiając dziewczynie coraz większy ból. Nie miała siły wstać, chciała tylko opaść na ziemię i spokojnie, choć boleśnie, umierać. Jednak jeden z napastników wciąż podtrzymywał ją za włosy, tym samym zmuszając ją do utrzymywania się w pionie. Mocne szarpanie przy głowie… Nie, to właśnie włosy. Coś z nimi robili… Upadła na twarz i skuliła się w miejscu, jęcząc głośno. Tak, ucięli jej te piękne rude, choć teraz trochę brudne włosy. Wcześniej sięgały do połowy pleców, teraz ledwie wystawały za szczękę. Prawdę mówiąc, ich długość nie robiła dziewczynie większej różnicy, jednak cierpiała teraz, bo oni ją upokorzyli. Pocieszeniem było, że byli tylko we dwójkę.
Otworzyła oczy i ujrzała nad sobą dwie osoby, mężczyznę i kobietę. Szeptali coś do siebie, chyba się naradzali. Umrę, roześmiała się w duchu. Zdechnę. Przesunęła zamglony wzrok na ziemię, już przymykała z powrotem oczy… zobaczyła swoje sierpy. Były na wyciągnięcie ręki. Powoli, krzywiąc się z bólu, zaczęła przesuwać się w ich stronę, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi kanibali. Niestety – zdradził ją donośny, roznoszący się echem po lesie trzask gałęzi.
Usłyszała dwa głośne wrzaski. Doskakiwali do niej… zdążyła jednak chwycić sierpy. Znów zamachnęła się dziko. Krew trysnęła jej w twarz… Zabiła kobietę, prawie że odcięła jej głowę, sierp utknął w, mniej więcej, połowie szyi. Lizbeth wyszarpnęła go, ledwo dźwigając się na nogi. Mężczyzna ryknął wściekle, jednak w tym ryku było też słychać żal i rozpacz. Jednak Lizbeth… miała to wszystko w dupie, kolokwialnie mówiąc. Uskoczyła w bok, gdy się na nią rzucił, a w zasadzie to upadła, bo nie mogła już utrzymać się na nogach. Rzuciła sierpy i chwyciła nóż wrogów. Gdy mężczyzna opadł na nią, by zacząć się z nią kotłować, wbiła mu go w podbrzusze i mocno pociągnęła do góry, rozrywając skórę. Zwalił się na nią, jednak zepchnęła go z siebie, do wolnej ręki chwyciła sierpy i podczołgała się do pierwszego z brzegu drzewa.
Resztkami sił podciągnęła się do góry. Schowała sierpy za pas, znalazła też jakąś dużą, w miarę grubą gałąź. Mniej więcej w połowie zaczęła ją odpiłowywać nożem. Gdy już jej się to udało, znów podźwignęła się do góry i, trzymając nóż, rozglądając się niepewnie oraz podpierając się o tą nieszczęsną gałąź, ruszyła przed siebie na poszukiwanie innych ludzi z jej niewielkiej grupki.

***

Dlaczego ten post? Wystarczy przeczytać. Post jest długi, świetnie napisany. Po prostu post jest super.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Wto 11:24, 25 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.polemika.fora.pl Strona Główna -> PBF'y / Smocza Wyspa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin